Kradzieże drogiej biżuterii czy też diamentów są częstym motywem filmowym wykorzystywanym przez reżyserów na przestrzeni wielu lat. Niestety filmy te często oparte są na faktach
Jedna z większych kradzieży ostatnich latach miała miejsce na Lazurowym Wybrzeżu parę dni temu. W zeszłą niedziele w Cannes ukradziono diamenty o wartości 40 mln. euro. Jak podała prasa, należały one do izraelskiego miliardera i właściciela kopalni diamentów Lwa Lewiewa. Kradzież nastąpiła z hotelu w którym kamienie eksponowane były na tymczasowej wystawie. Policja podała że kradzieży dokonano w najbardziej błahy sposób- uzbrojony napastnik wtargnął w biały dzień na wystawę, spakował walizkę i wyszedł jak by nigdy nic. Słuch po nim zaginął .Media zwracają również uwagę na ironię losu: ten sam hotel Carlton był miejscem
nagrywania klasycznego filmu Hitchcocka "Złodziej w hotelu". W 2002 roku
szefostwo obiektu zdecydowało się odnowić go w duchu tego thrillera

Poprzedni duży skok miał miejsce na początku tego roku, tym razem w Belgii. 18 lutego na lotnisku w
Brukseli 8 uzbrojonych, zamaskowanych mężczyzn dokonało szturmu
na samolot lecący do Zurychu gdy klejnoty były ładowane na pokład
samolotu. Cała akcja trwała nie dłużej niż 5 minut. Złodzieje uciekli
samochodami. Światowe Centrum Diamentów w Antwerpii poinformowało, że
skradzione kamienie były warte ok. 37 mln euro. Według mediów łupem
złodziei padły też złoto i pieniądze.Belgijska prokuratura poinformował także, że odzyskano część
zrabowanych diamentów i pieniędzy. Klejnoty znajdowały się w Szwajcarii,
a gotówka w Belgii. Nie podano jednak wartości odzyskanych dóbr
Kradzieże klejnotów i dzieł sztuki często
odbywają się na zlecenie konkretnych osób, niekiedy kolekcjonerów.
Czasem – nawet na zlecenie instytucji. W ciągu ostatnich lat na świecie
miało miejsce wiele zuchwałych kradzieży kosztowności
- W lutym 2007 roku
w hurtowni w Toronto skradziono diamenty o wartości około 6 mln
złotych.
- W 2004 roku w Luwrze ze stoiska Choparda zniknęły dwa diamenty o
wartości 15 milionów dolarów.
W Polsce, w Krakowie, dwójka złodziei
podszywających się pod pracowników administracji skradła z kredensu
pewnej kobiety czarne perły, diamenty i inne klejnoty warte łącznie
milion złotych.
W marcu 2007 na targach Amberif miała
miejsce tajemnicza kradzież brylantów o wartości 1,5 mln złotych. Sprawcy nigdy nie wykryto a w czerwcu 2008 roku
gdańska prokuratora zdecydowała się umorzyć sprawę. Diamenty należały do
belgijskiej firmy Benelux Diamonds, która złożyła je w depozycie w
piwnicy pomieszczeń targowych. Złodziej - według portretu pamięciowego
wysoki, szczupły mężczyzna - dostał się do piwnicy dzięki sfałszowanym
dokumentom i karcie skradzionej jednemu z gości. Za jakąkolwiek
informację na temat diamentów zarząd firmy MTG oferował 20 tysięcy
złotych. Złodziej ukradł 230 sztuk diamentów. Była to pierwsza
kradzież w całej 14 letniej historii targów Amberif. Jak się okazało,
obraz z kamery nagrywającej wejścia i wejścia do pomieszczeń, w których
przechowywano klejnoty, ochrona oglądała w czasie rzeczywistym, nie był
nigdzie zapisywany. Na
szczęście klejnoty były ubezpieczone.

Była to jedna z największych kradzieży w ciągu
ostatnich kilkudziesięciu lat w Polsce i niestety zainspirowała
kolejnych amatorów cudzych pieniędzy. Według bardzo podobnego
scenariusza ukradziono kilka milionów złotych z wrocławskiego Centrum
Obsługi Gotówkowej.

W 2003 r. ofiarą wyjątkowej kradzieży padła zawartość sejfów banku ABN Amro w
Antwerpii. Skradziono diamenty warte ponad 20 milionów złotych. Podejrzewa się, że skok przygotowywany był przez kilkanaście miesięcy. Złodziej nie użył przemocy, złamał wszelkie zabezpieczenia w
naprawdę nietypowy i jak się okazało bardzo skuteczny sposób. Przez
długi czas udawał niezwykle miłą osobę, czarował pracowników banku.
Występując jako argentyński biznesmen Carlos Hector Flomenbaum, hojnie
rozdawał uśmiechy i miłe gesty. Przynosił nawet czekoladki. Kiedy
„zapracował” na zaufanie pracowników zdobył klucz i informacje o miejscu
przechowywania diamentów. A zdawałoby się, że takie oszustwo może udać
się tylko w powieści. Nawet najlepsze zabezpieczenia i ostrożność
może zawieść, jeśli uwierzymy, że za miłą fasadą kryje się równie miłe
wnętrze. Oszust z Antwerpii zręcznie wykorzystał psychologiczne
sztuczki, a przed taką manipulacją nie uchroni nikogo ani cały sztab
ochroniarzy ani najwspanialsze sejfy... Za informację o miejscu pobytu
utalentowanego oszusta wyznaczono nagrodę w wysokości 2 milionów euro.

Z pewnością jedna z najbardziej intrygujących kradzieży - a właściwie
serii kradzieży - była przeprowadzona w latach siedemdziesiątych akcja
pod kryptonimem "Żelazo". Polscy współpracownicy wywiadu mieli za
zadanie przeniknąć do struktur przestępczych na Zachodzie i zrabowanymi błyskotkami zwiększać budżet wywiadu. W akcji udział brali trzej bracia
Janoszowie, którym zapewniono bezkarność i udział w dochodach. Podobno z
Hamburga i Berlina szajka przywiozła do Polski pięć walizek brylantów,
biżuterii i złotych zegarków. Wśród łupów były też miliony żyletek i
skórzane płaszcze.
Współcześnie też, niestety, aktywne są polskie szajki złodziei klejnotów
za granicą. W 2008 roku zatrzymano na lotnisku w Kopenhadze trzech
mężczyzn podejrzewanych o kradzieże brylantów w Norwegii.
Funkcjonariusze MOSG, CBŚ oraz duńskich i norweskich organów ścigania
przeprowadzili wspólną akcję, dzięki której złodzieje zostali osadzeni w
areszcie. Skradzione przez nich brylanty i inne kosztowności miały
łączną wartość trzech milionów euro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz