wtorek, 6 sierpnia 2013

spektakularne kradzieże diamentów

Kradzieże drogiej biżuterii czy też diamentów są częstym motywem filmowym wykorzystywanym przez reżyserów na przestrzeni wielu lat. Niestety filmy te często oparte są na faktach



Jedna z większych kradzieży ostatnich latach miała miejsce na Lazurowym Wybrzeżu parę dni temu. W zeszłą niedziele w Cannes ukradziono diamenty o wartości 40 mln. euro. Jak podała prasa, należały one do izraelskiego miliardera i właściciela kopalni diamentów Lwa Lewiewa. Kradzież nastąpiła  z hotelu w którym kamienie eksponowane były na tymczasowej wystawie. Policja podała że kradzieży dokonano w najbardziej błahy sposób- uzbrojony napastnik wtargnął w biały dzień na wystawę, spakował walizkę i wyszedł jak by  nigdy nic. Słuch po nim zaginął .Media zwracają również uwagę na ironię losu: ten sam hotel Carlton był miejscem nagrywania klasycznego filmu Hitchcocka "Złodziej w hotelu". W 2002 roku szefostwo obiektu zdecydowało się odnowić go w duchu tego thrillera


Poprzedni duży skok miał miejsce na początku tego roku, tym razem w Belgii. 18 lutego na lotnisku w Brukseli 8 uzbrojonych, zamaskowanych mężczyzn dokonało szturmu na samolot lecący do Zurychu gdy klejnoty były ładowane na pokład samolotu. Cała akcja trwała nie dłużej niż 5 minut. Złodzieje uciekli samochodami. Światowe Centrum Diamentów w Antwerpii poinformowało, że skradzione kamienie były warte ok. 37 mln euro. Według mediów łupem złodziei padły też złoto i pieniądze.Belgijska prokuratura poinformował także, że odzyskano część zrabowanych diamentów i pieniędzy. Klejnoty znajdowały się w Szwajcarii, a gotówka w Belgii. Nie podano jednak wartości odzyskanych dóbr



Kradzieże klejnotów i dzieł sztuki często odbywają się na zlecenie konkretnych osób, niekiedy kolekcjonerów. Czasem – nawet na zlecenie instytucji. W ciągu ostatnich lat na świecie miało miejsce wiele zuchwałych kradzieży kosztowności
     - W lutym 2007 roku w hurtowni w Toronto skradziono diamenty o wartości około 6 mln złotych.
-  W 2004 roku w Luwrze ze stoiska Choparda zniknęły dwa diamenty o wartości 15 milionów dolarów. 
W Polsce, w Krakowie, dwójka złodziei podszywających się pod pracowników administracji skradła z kredensu pewnej kobiety czarne perły, diamenty i inne klejnoty warte łącznie milion złotych. 
 W marcu 2007 na targach Amberif miała miejsce tajemnicza kradzież brylantów o wartości 1,5 mln złotych. Sprawcy nigdy nie wykryto a w czerwcu 2008 roku gdańska prokuratora zdecydowała się umorzyć sprawę. Diamenty należały do belgijskiej firmy Benelux Diamonds, która złożyła je w depozycie w piwnicy pomieszczeń targowych. Złodziej - według portretu pamięciowego wysoki, szczupły  mężczyzna - dostał się do piwnicy dzięki sfałszowanym dokumentom i karcie skradzionej jednemu z gości. Za jakąkolwiek informację na temat diamentów zarząd firmy MTG oferował 20 tysięcy złotych. Złodziej ukradł 230 sztuk diamentów.  Była to pierwsza kradzież w całej 14 letniej historii targów Amberif. Jak się okazało, obraz z kamery nagrywającej wejścia i wejścia do pomieszczeń, w których przechowywano klejnoty, ochrona oglądała w czasie rzeczywistym, nie był nigdzie zapisywany. Na szczęście klejnoty były ubezpieczone.

 Była to jedna z największych kradzieży w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w Polsce i niestety zainspirowała kolejnych amatorów cudzych pieniędzy. Według bardzo podobnego scenariusza ukradziono kilka milionów złotych z wrocławskiego Centrum Obsługi Gotówkowej.

W 2003 r. ofiarą wyjątkowej kradzieży padła zawartość sejfów  banku ABN Amro w Antwerpii. Skradziono diamenty warte ponad 20 milionów złotych. Podejrzewa się, że skok przygotowywany był przez kilkanaście miesięcy. Złodziej nie użył przemocy, złamał wszelkie zabezpieczenia w naprawdę nietypowy i jak się okazało bardzo skuteczny sposób. Przez długi czas udawał niezwykle miłą osobę, czarował pracowników banku. Występując jako argentyński biznesmen Carlos Hector Flomenbaum, hojnie rozdawał uśmiechy i miłe gesty. Przynosił nawet czekoladki. Kiedy „zapracował” na zaufanie pracowników zdobył klucz i informacje o miejscu przechowywania diamentów. A zdawałoby się, że takie oszustwo może udać się tylko w powieści. Nawet najlepsze zabezpieczenia i ostrożność może zawieść, jeśli uwierzymy, że za miłą fasadą kryje się równie miłe wnętrze. Oszust z Antwerpii zręcznie wykorzystał psychologiczne sztuczki, a przed taką manipulacją nie uchroni nikogo ani cały sztab ochroniarzy ani najwspanialsze sejfy... Za informację o miejscu pobytu utalentowanego oszusta wyznaczono nagrodę w wysokości 2 milionów euro.



 Z pewnością jedna z najbardziej intrygujących kradzieży - a właściwie serii kradzieży - była przeprowadzona w latach siedemdziesiątych akcja pod kryptonimem "Żelazo".  Polscy współpracownicy wywiadu mieli za zadanie przeniknąć do struktur przestępczych na Zachodzie i zrabowanymi błyskotkami zwiększać budżet wywiadu. W akcji udział brali trzej bracia Janoszowie, którym zapewniono bezkarność i udział w dochodach.  Podobno z Hamburga i Berlina szajka przywiozła do Polski pięć walizek brylantów, biżuterii i złotych zegarków. Wśród łupów były też miliony żyletek i skórzane płaszcze.
Współcześnie też, niestety, aktywne są polskie szajki złodziei klejnotów za granicą. W 2008 roku zatrzymano na lotnisku w Kopenhadze trzech mężczyzn podejrzewanych o kradzieże brylantów w Norwegii. Funkcjonariusze MOSG, CBŚ oraz duńskich i norweskich organów ścigania przeprowadzili wspólną akcję, dzięki której złodzieje zostali osadzeni w areszcie. Skradzione przez nich brylanty i inne kosztowności miały łączną wartość trzech milionów euro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz